Ukraina

Problemy czasów dostatku

Optymistyczne nastroje dominowały podczas 7. edycji Forum Rynku Nieruchomości, które firma Nowy Adres S.A. zorganizowała w dniach 29-30 maja w sopockim hotelu Sheraton. Wszystkie sektory rynku nieruchomości mają się dobrze lub bardzo dobrze i wstrząsnąć nim mógłby tylko jakiś nieprzewidziany, zewnętrzny kataklizm.

Konferencje z cyklu Forum Rynku Nieruchomości – największe i najbardziej prestiżowe spotkania branży nieruchomości w Polsce – od lat zwabiają nad Bałtyk najważniejszych graczy z tego sektora gospodarki. W tym roku padł jednak absolutny rekord – w 7. edycji FRN wzięła udział bezprecedensowa liczba blisko 570 uczestników – przedstawicieli firm deweloperskich, banków, pośredników finansowych, agencji doradczych oraz generalnych wykonawców z kraju i zagranicy. Kolejny rekord został pobity, jeśli chodzi o liczbę spotkań umówionych za pomocą systemu Match Maker – innowacyjnego narzędzia umożliwiającego uczestnikom konferencji organizowanych przez Nowy Adres S.A. aranżowanie spotkań biznesowych podczas samego wydarzenia. W tym roku było ich ponad 800!

Niby jest spokojnie, ale…

Poprzednie edycje Forów Rynku Nieruchomości otwierane były wykładami wybitnych polskich makroekonomistów, którzy pochylali się nad kondycją naszej gospodarki. Tegoroczna edycja FRN wyłamała się z tego schematu – jej gościem specjalnym był prof. dr hab. Stanisław Koziej, polski wojskowy, nauczyciel akademicki i urzędnik państwowy, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W swoim wystąpieniu prof. Koziej skupił się na kwestiach bezpieczeństwa Polski w Europie XXI wieku i możliwym wpływie konfliktów zewnętrznych (agresja Rosji na Ukrainę, zagrożenie terroryzmem islamskim) na naszą gospodarkę. Koziej zwrócił szczególną uwagę na fakt, że współczesne konflikty zbrojne w porównaniu do tych XX-wiecznych mają mniej gwałtowny przebieg, rozgrywają się w mniejszej skali, jednak nie są przez to wcale mniej groźne.

Bezpieczeństwo i rozwój to dwie strony jednej drogi w przyszłość. Interesy bezpieczeństwa i gospodarki są zbieżne – im większa stabilność, tym większe możliwości rozwoju i inwestowania – mówił Koziej. – Czy mamy się czego obawiać? Obawiam się, że tak. Możemy obawiać się tego, że ktoś nam tę drogę zniszczy na przykład w wyniku wyrwania się spod kontroli nowej, hybrydowej zimnej wojny z udziałem Rosji. Możemy też obawiać się sytuacji, w której sami źle wybierzemy drogę i znajdziemy się na peryferiach europejskiego bezpieczeństwa i rozwoju. Jeśli chcemy, żeby w Europie istniała solidarność praktyczna, strategiczna, a nie tylko solidarność wartości, to musimy sami uczestniczyć w działaniach związanych z potrzebami sojuszników – przewiduje prof. Koziej.

REIT-y także dla mieszkaniówki

Konferencja odbyła się zaledwie dzień po ogłoszeniu przez Ministerstwo Finansów nowego projektu ustawy o tzw. REIT-ach, czyli spółkach rynku wynajmu nieruchomości. Zgodnie z nim do grona nieruchomości objętych nowymi przepisami włączono budynki mieszkalne. Według MF ma to umożliwić udziałowcom zarabianie na wynajmie lokali mieszkalnych np. zagranicznym pracownikom na kontraktach w naszym kraju. Polskim REIT-em będzie mogła zostać spółka akcyjna zarejestrowana na terenie Rzeczpospolitej. Kapitał niezbędny do jego założenia to 50 mln złotych (w poprzednim projekcie było to 60 mln). Co najmniej 80 proc. przychodów ma pochodzić z wynajmu nieruchomości lub ich sprzedaży. Taka struktura inwestycyjna musi posiadać w swoim portfolio co najmniej trzy nieruchomości i wypłacać akcjonariuszom co najmniej 90 proc. zysku za poprzedni rok obrotowy. Od rozwiązań stosowanych na Zachodzie będzie różniło się również opodatkowanie – zamiast dywidendy opodatkowana została sama firma (CIT na poziomie 8,5 proc.).

Podczas prac nad nowym projektem ustawy opieraliśmy się na rozwiązaniach europejskich, szczególnie tych z Francji, gdzie system REIT-ów działa znakomicie. W czasach niskich stóp procentowych Polacy szukają bardziej agresywnych sposobów lokowania kapitału. Chodziło nam o to, aby zwiększyć udział polskiego kapitału na rynku inwestycyjnym – mówił Marcin Obroniecki, zastępca dyrektora departamentu rozwoju rynku finansowego w Ministerstwie Finansów.

Na niski udział rodzimego kapitału na naszym rynku inwestycyjnym narzekała również Anna Kicińska, partner w firmie doradczej EY:

Jeśli ten projekt przyjmie się na naszym rynku, REIT-y mogą być skutecznym narzędziem zarobkowania dla gospodarstw domowych w Polsce. Będzie to dla nich oznaczać nie tylko większe dochody – także te emerytalne – ale skutecznie przyczyni się także do zaktywizowania polskiego kapitału oraz sektora budowlanego. Przy zakładanym rocznym wzroście produkcji budowlanej o 700 mln złotych., liczba miejsc pracy zwiększyłaby się o 4,3 tys.

Mieszkaniówka w rozkwicie

Bardzo dobre prognozy dla rynku mieszkaniowego miał Kazimierz Kirejczyk, prezes zarządu firmy doradczej REAS, która zajmuje się m.in. szczegółowym monitorowaniem lokalnych rynków mieszkaniowych w sześciu największych miastach Polski.

Nie bójmy się tego słowa: mamy boom na rynku mieszkaniowym – mówił Kirejczyk. – W pierwszym kwartale 2017 r. padł kolejny rekord sprzedaży: nabywców znalazło ponad 18,5 tysiąca nowych mieszkań. W porównaniu z podobnym okresem ubiegłego roku, to wzrost aż o 29 proc. Przyczyn tak wielkiego zainteresowania mieszkaniami od deweloperów jest kilka: stabilna akcja kredytowa, znakomita kondycja rynku pracy i rosnące płace, niewielkie tylko wahania cen i brak zawirowań politycznych. Odnotowujemy również znaczny wzrost zakupów inwestycyjnych mieszkań w celu wynajmowania, nabywanych za gotówkę. Inwestycjom w nieruchomości mieszkaniowe sprzyjają utrzymujące się niskie stopy procentowe.
Jak długo potrwa to ożywienie?

Rynek będzie ewoluował, ale dane gospodarcze są optymistyczne – mamy dobre perspektywy przynajmniej do roku 2020-25, a może i trochę dłużej. Rynek jednak będzie stale się zmieniał – przez ostatnich 15 lat pierwsze skrzypce grali na nim nabywcy pierwszych mieszkań. W ciągu najbliższych 15 lat będą dominować ci sami ludzie: tyle, że starsi o dekadę, poszukujący mieszkań rodzinnych lub o wyższej jakości. Rósł będzie również popyt na lokale senioralne, nisza dopiero odkrywana przez rodzimych deweloperów – zapowiadał Kirejczyk.

Ukraińcy, zostańcie!

Dużym zainteresowaniem cieszył się panel dyskusyjny poświęcony imigrantom z Ukrainy i ich rosnącej roli jako potencjalnych nabywców mieszkań w Polsce. Prowadzący tę część konferencji Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich zaczął od zaskakujących danych:

W 2015 roku Niemcy wydały 194 tysięcy pozwoleń stałego pobytu, Francja – 226 tysięcy, Polska – ponad pół miliona; zajęliśmy wówczas drugie miejsce w UE po Wielkiej Brytanii. W 2016 roku wydaliśmy 1,2 miliona wiz, z czego 600 tys. pracowniczych. Jak to przekłada się na zakupy mieszkań w polskich miastach? W 2015 roku obcokrajowcom sprzedano 233 tys. m kw. mieszkań, w 2016 r. było to 293 tys. m kw. W przypadku Ukraińców dało się zaobserwować wyraźny wzrost z 35 tys. w 2015 do 61 tys. w 2016. Jasno widać, że sprzedaż dla tej grupy podwoiła się – wyliczał Płochocki.

Ukraińcy nie tylko kupują mieszkania, ale przede wszystkim je wynajmują.

Zarządzamy blisko trzema tysiącami mieszkań na wynajem, z czego 6 proc. naszych najemców to Ukraińcy. W Warszawie, czy Krakowie ten odsetek wynosi nawet 10 proc. – mówił Artur Kaźmierczak, prezes zarządu firmy Mzuri Investment.

Sytuacja ta może jednak niedługo się zmienić – od 11 czerwca Ukraińcy nie potrzebują już wiz, aby wjechać na terytorium Unii Europejskiej. W dłuższej perspektywie może to oznaczać odpływ obywateli tego kraju z naszego rynku pracy do państw zachodnich.

Budujemy w dziewięciu miastach Polski. Kiedyś pracowników z Ukrainy zatrudnialiśmy tylko na Ścianie Wschodniej, w Lublinie, czy Rzeszowie. Dziś pracują na naszych budowach także w Szczecinie i Wrocławiu. Umożliwienie im bezwizowego podróżowania po państwach strefy Schengen może zapoczątkować ich exodus na Zachód – mówił Michał Kubasiewicz, prezes zarządu firmy deweloperskiej Mak Dom. Wtórował mu Krzysztof Sakierski, starszy menedżer w firmie doradczej PWC:

– Ilość obcokrajowców pracujących w budownictwie szacujemy na 160 tys. na ogólne 600 tys. zatrudnionych w branży. Branża boi się odpływu tych pracowników, szukając rozwiązań
w automatyzacji niektórych procesów lub budownictwie modułowym. Jeśli rynek pracy na Zachodzie się otworzy albo sytuacja polityczna na Ukrainie się szybko unormuje, budowlanka może stanąć w obliczu problemu braku rąk do pracy.

x

Zobasz także

KPO dla Polski

Polska otrzyma ponad 5 mld euro zaliczki z KPO w ramach REPowerEU. pozytywna ocena przez ...

Święto radości i wolności

Poznań to takie miasto, gdzie narodowcom nie udaje się zawłaszczyć ani tego, ani żadnego innego ...

Biedacy i bogacze

Ponownie ustalono 10 najzamożniejszych gmin w Wielkopolsce. Oto one: Suchy Las – dochód gminy w ...

Zapomniany poznaniak

Kasper Goski We wrześniu do Biura Rady Miasta wpłynęło sporo nazewniczych projektów uchwał. Wśród proponowanych ...

Dożynki w Pleszewie

Po czterech latach przerwy do Wielkopolski wróciło wojewódzkie święto plonów! Tym razem świętujemy je w ...