Ukraina

Ile kosztuje e-ładowanie

Już sześć sieci pobiera opłaty za ładowanie samochodów elektrycznych w Polsce. Tydzień temu znalazł się w tym gronie Tauron, a w tym roku dołączą kolejno: Innogy, PGE, Orlen i Energa. WysokieNapiecie.pl sprawdziło ile zł/kWh zapłacimy za ładowanie samochodów elektrycznego i czy jazda autem na prąd w ogóle się jeszcze opłaci.

Polska – jak wynika ze sprawozdania polskiego rządu, przekazanego pod koniec ub. r. Brukseli – ma już więcej szybkich punktów ładowania samochodów elektrycznych, niż zobowiązaliśmy się mieć do końca 2020 roku. Ministerstwo Energii wyliczyło, że mieliśmy ich już 483, w stosunku do planowanych na koniec tego roku 400 punktów.

Co prawda oficjalne dane mogą być przesadzone, bo rząd prawdopodobnie liczył podwójnie stacje ładowania, które mają co prawda dwa szybkie złącza (CHAdeMO i CCS2), ale nie umożliwiają jednoczesnego korzystania z obu na raz, jednak i tak kierowcy „elektryków” nie mogą narzekać na brak infrastruktury przy większości głównych tras w kraju.

Od tego roku będą mogli zacząć narzekać na co innego – koszty ładowania samochodów elektrycznych. Dziś na blisko 150 szybkich i półszybkich stacjach ładowania sieci PGE, Orlenu, Innogy i Energi mogą jeszcze naładować swoje auta bezpłatnie. To się jednak zmieni do końca tego roku, podobnie jak stało się to tydzień temu w sieci ładowania katowickiego Taurona.
Płatne ładowanie samochodów elektrycznych w eMAP od Taurona

Państwowy koncern energetyczny po wielu tygodniach przygotowań, uruchomił w końcu 30 grudnia 2019 roku płatności na swoich górnośląskich stacjach ładowania aut elektrycznych. Przez zaledwie trzy tygodnie klienci będą mogli skorzystać z promocyjnych stawek (dziś 1 kWh energii pobieranej półszybkim złączem AC kosztuje 41 gr, a szybkim DC 55 gr), ale 27 stycznia skończy się taryfa ulgowa. Za ładowanie półszybkie zapłacimy 1,60 zł/kWh, a za szybkie 2,21 zł/kWh. To będą najwyższe stawki na rynku.

Aby skorzystać z ładowarki trzeba pobrać na telefon aplikację „eMAP od Taurona” i zarejestrować się w niej, podpinając kartę płatniczą. Następnie trzeba znaleźć interesujący nas punkt oraz złącze, z którego chcemy skorzystać (zwykle ładowarki mają 2-3 różne wtyczki do wyboru) i… wpisać kwotę za jaką chcemy naładować nasz samochód. System jest w związku z tym równie mało wygodny, jak tankowanie na wielu stacjach benzynowych w USA, gdzie trzeba kalkulować ile pomieści bak (ewentualna nadpłata jest zwracana).
Cennik ładowarek Innogy za chwile zostanie ogłoszony

W ciągu najbliższych dni system płatności na swoich warszawskich stacjach wprowadzi także największy operator ładowarek w stolicy – Innogy. Firma od ponad dziesięciu lat udostępnia swoje stacje ładowania za darmo, ale jakość usługi w wielu punktach miasta była marna. Teraz, wraz z wprowadzeniem płatności, zapewne wzrosną też oczekiwania klientów.

Firma testuje już systemy płatności. Jak wynika z regulaminu opublikowanego na stronie, polskie stacje obsługiwane będą przede wszystkim za pomocą aplikacji „Nexity”. Jednak dostępne są też np. w aplikacji „eCharge”, rozwijanej przez Innogy od kilku lat i obsługującej jej stacje w Niemczech, Czechach, Słowacji, Austrii i Węgrzech. Gdy w grudniu pytaliśmy polską spółkę o ceny, jakie zaoferuje, usłyszeliśmy tylko, że cennik się tworzy, ale na pewno firma będzie chciała uwzględnić ofertę konkurencji, zwłaszcza drugiego największego operatora w mieście – GreenWay’a. W aplikacji „Nexity” ładowanie wciąż jest darmowe, jednak w „eCharge” na niektórych warszawskich stacjach widoczna jest cena 0,39 euro, co dawałoby po przeliczeniu ok. 1,60 zł/kWh i było dość wysoką stawką.
Stacje ładowania samochodów elektrycznych PGE na testach płatności

Testy systemów płatności ruszają także u jednego z największych ogólnopolskich operatorów stacji ładowania – w Polskiej Grupie Energetycznej. – W najbliższym czasie będziemy uruchamiali pilotażowe wdrożenie systemu płatności na naszych stacjach. Planujemy, aby w 2020 roku stała się ona w pełni komercyjną usługą – tłumaczył nam pod koniec ub. r. Tomasz Marzęda, prezes PGE Nowa Energia.

Ponieważ PGE ma już w swojej ofercie zarówno sprzedaż mediów – gazu i energii elektrycznej – jak i nowych usług – carsharingu i ładowania samochodów elektrycznych – aż się prosi, aby umożliwiła swoim klientom połączenie płatności za nie na jednej fakturze. – Teoretycznie jest to możliwe. Czy tak się kiedyś stanie zdecyduje dynamika rozwoju elektromobilności i dostępne rozwiązania technologiczne – tłumaczy prezes Marzęda.
Opłaty za ładowanie samochodów na Orlenie od połowy roku

Do końca ubiegłego roku do systemu informatycznego, niezbędnego do uruchomienia płatności za ładowanie, włączone zostać miały już wszystkie stacje ładowania Orlenu – poinformowało nas w grudniu biuro prasowe spółki. Z informacji WysokieNapieice.pl wynika, że trzej dostawcy ładowarek dla płockiego koncernu – Ekoenergetyka, ABB i Efacec – już nad tym wówczas pracowali, więc nawet ewentualne opóźnienia nie powinny pokrzyżować planów płockiego koncernu. Orlen planuje bowiem, że komercyjna oferta ładowania (czyt. płatności) zostanie przedstawiona w pierwszej połowie tego roku.

System obejmie na razie 23 działające już ładowarki Orlenu w Polsce, a dopiero później 9 stacji w Czechach i jedną w Niemczech. Orlen jest bowiem jedynym polskim koncernem, który przez swoje spółki-córki (Benzina i Star), oferuje usługi ładowania także za granicą.
W kolejce Energa i Lotos

Z informacji przekazanych nam przez biuro prasowe gdańskiej Energii wynika, że także ona jeszcze w tym roku wprowadzi system płatności na swoich stacjach ładowania e-samochodów na Pomorzu. W jej ślady, zapewne w tym lub przyszłym roku, pójdzie też Lotos.
Ile będzie kosztować jazda samochodem elektrycznym?

Dziś większość operatorów płatnych stacji ładowania (GreenWay, EV+, GO+EAuto, Elocity czy Zepto) oferuje półszybkie ładowanie „elektryków” w cenach 1-1,20 zł/kWh. Za tą samą ilość energii, ale dostarczoną szybciej (na stacjach DC), trzeba zwykle zapłacić od 1,60 do ok. 2,20 zł/kWh.

Z półszybkich stacji AC najczęściej korzysta się w mieście, bo dostarczenie większej ilości energii wymaga zwykle nie minut, a pojedynczych godzin. Auta miejskie i kompaktowe zużywają w terenie zabudowanym średnio ok. 18 kWh/100 km. Mieszkając w bloku, i używając auta w mieście, za samą energie będziemy więc musieli zapłacić przynajmniej 18 zł/100 km. Przy dzisiejszych cenach paliw oznacza to więc równowartość zużycia ok. 3,5 l benzyny lub oleju napędowego. Zysk z posiadania „elektryka” nie jest więc oszałamiający.

Dużo gorzej e-auta wypadają dziś w trasie. Przy jeździe autostradą zużycie nawet w niedużych samochodach na prąd rośnie do ok. 25 kWh/100 km. Uwzględniając stawki za szybkie ładowanie na poziomie 2,20 zł/kWh, auta na baterię żrą aż 55 zł/100 km. To równowartość spalania 10 litrów paliwa na 100 km. Dieslem w takiej trasie pojedziemy więc o nawet 15-20 zł taniej na każdych 100 kilometrach.
Zużycie energii w miejskim BMW i3s na autostradzie sięga nawet 30 kWh/100 km. Koszt jazdy przy szybkim płatnym ładowaniu przekracza więc nawet 60 zł/100 km.

Taniej zrobi nam się dopiero w domu, jeżeli ktoś takowy posiada. Ładowanie auta może być bardzo tanie nie tylko, jeżeli posiadamy panele fotowoltaiczne, ale też przy wyborze taryfy antysmogowej czy nocnej. Wówczas realny koszt energii może nas wynieść zaledwie ok. 33 gr/kWh, więc nawet przy średnim zużyciu na poziomie 20 kWh/100 km, jazda e-samochodem będzie nas kosztować niespełna 7 zł na każde 100 km, czyli równowartość 1,5 litra paliwa.
Potrzebny roaming stacji ładowania „elektryków”

Jednak w trasie bardziej dokuczliwy od cen energii, może być sam kłopot z naładowaniem samochodu. Już dziś mamy sześć płatnych sieci stacji ładowania e-aut, a do końca tego roku będzie ich dziesięć. To oznacza konieczność posiadania… dziesięciu różnych kart i/lub aplikacji na smartfona, aby móc z nich korzystać. Co prawda w Europie rozwijają się firmy organizujące roaming, a więc możliwości korzystania z sieci wielu różnych sieci, ale dla operatorów może to oznaczać spadek marży lub mniejszą płynność finansową. Wśród polskich firm na razie nie ma entuzjazmu do podpisywania z nimi umów.
Rafał Czyżewski, szef największego z Polskich operatorów – GreenWay’a, od dawna apeluje natomiast o podpisywanie umów pomiędzy krajowymi operatorami, tak aby korzystając np. z karty czy aplikacji PGE, móc naładować swoje auto także na stacjach GreenWay’a czy Orlenu.

Największy koncern energetyczny nie mówi tej propozycji nie, ale na decyzje przyjdzie tam czas zapewne po uruchomieniu płatności. – Roaming wśród dostawców usług ładownia samochodów elektrycznych jest naturalnym krokiem rozwoju ekosystemu. W tej chwili rynek zmierza w kierunku wzajemnego oferowania tych usług przez właścicieli infrastruktury i operatorów wirtualnych. Przyglądamy się temu zjawisku – przekonuje Tomasz Marzęda z PGE Nowa Energia.

x

Zobasz także

Solarisy na Sardynię

Firma Solaris z Bolechowa dostarczy 100 autobusów Urbino 12 hybrid do Cagliari, stolicy Sardynii. Autobusy ...

„Mój elektryk” z dopłatą

NFOŚiGW w ramach programu „Mój elektryk” przeznaczy dodatkowe 200 mln zł na dopłaty dla firm, ...

Coraz więcej e-autobusów

Poznański przewoźnik, spółka MPK Poznań poinformował w poniedziałek o rozpoczęciu dostaw nowych autobusów elektrycznych. Do ...

Mój Elektryk

Po pierwszym miesiącu funkcjonowania programu Mój Elektryk wpłynęło pół tysiąca wniosków na dofinansowanie zakupu samochodu ...

25 000 eaut

Na polskich drogach stale przybywa aut z napędem elektrycznym. Liczba zarejestrowanych „elektryków” i hybryd plug-in ...