W czwartym kwartale 2014 roku PKB Polski wzrósł o 0,7 proc. kdk i 3,1 proc rdr – poinformował Główny Urząd Statystyczny. To wynik nieznacznie wyższy od pierwotnie raportowanych 0,6 proc. kdk i 3,0 proc. rdr. Po uwzględnieniu zdarzeń o charakterze sezonowym dynamika polskiego PKB wyniosła 3,2 proc. rdr wobec 3,3 proc. w poprzednich dwóch kwartałach. Głównym motorem wzrostu PKB pozostały inwestycje, które zwiększyły się o 9,4 proc. rdr (wszystkie dane wyrównane sezonowo), po wzroście o 9,8 proc. kwartał wcześniej. Nieznacznie przyspieszyła dynamika konsumpcji prywatnej, z 3,4 proc. do 3,5 proc. rdr – był to największy wzrost od 4 lat. Ogółem popyt krajowy zwiększył się o 4,5 proc. rdr, po wzroście o 5 proc. kwartał wcześniej.
– Patrząc od strony przedsiębiorstw najlepiej nadal radziła sobie branża finansowa, gdzie wzrost wartości dodanej brutto wyniósł aż 11,2 procent. Bankom pomógł systematyczny spadek rentowności (czyli wzrost cen) polskich papierów skarbowych, dzięki czemu poprawiły one wyniki finansowe. Przemysł odnotował wzrost o 3 proc., a pozostałe sektory zyskały od 0,6 proc. (transport i logistyka), po 3,5 proc. (informacja i komunikacja). Handel i budownictwo odnotowały wzrost wartości dodanej brutto, odpowiednio o 3,3 proc. i 2,3 procent – komentuje Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl.
Największy udział we wzroście PKB miały inwestycje
Inwestycje dodały do PKB 2,4 pkt. proc. Konsumpcja prywatna dodała 1,6 pp., wydatki publiczne 0,7 pp., a zmiana stanu zapasów odjęła 0,1 pp. Dobrą wiadomością jest ta ostatnia statystyka, ponieważ rosnąca kontrybucja zapasów w PKB z reguły jest oznaką nadchodzącego szczytu cyklu koniunkturalnego. Tymczasem zarówno w czwartym kwartale, jak i całym 2014 roku, polski wzrost gospodarczy oparty był na zdrowych fundamentach.
– Wyniki wzrostu są zadowalające i wyższe od spodziewanych, ale to wciąż za mało, by mówić o sukcesie. Bezrobocie strukturalne spada, gdy wskaźnik wzrostu oscyluje w granicach 4 procent. Płace realnie rosną, ale 3,2-procentowy wzrost jest nieodczuwalny przez przeciętnego Kowalskiego. W tym tempie dogonimy niemiecką gospodarkę za około 90 lat – komentuje Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl.