Ukraina

Kto zezwolił na zamek?

Zamek powstaje na sztucznej wyspie (fot. Google Maps)

Portalsamorządowy.pl rozmawia z Piotrem Woszczykiem zastępcą burmistrza Obornik o tym, kto pozwolił na budowę zamku w Puszczy Noteckiej.

Wiceburmistrz Piotr Woszczyk

 

W ostatnich dniach media obiegła informacja o powstającej w sercu Puszczy Noteckiej niezwykłej budowli. To 14-kondygnacyjny zamek. W związku z pojawiającymi się wokół inwestycji kontrowersjami, minister środowiska Henryk Kowalczyk, polecił Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska wszczęcie pilnej kontroli procesu wydania tej decyzji. Działania w tej spawie podjęło CBA. Rozpoczęła się kontrola inwestycji powstającej w sercu Puszczy Noteckiej. We wsi Stobnica, w gminie Oborniki, na specjalnie utworzonej wyspie, powstaje zamek. Kontrowersje budzi fakt, że budowa jest zlokalizowana na terenie obszaru Natura 2000.Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli 10 lipca do siedziby Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu. Według medialnych doniesień, budynek ma liczyć 14 nadziemnych kondygnacji i będzie miał kilkudziesięciometrową wieżę. W obiekcie znaleźć się ma blisko 50 mieszkań.Inwestorem jest poznańska spółka D.J.T.

– Jeszcze do niedawna mało kto wiedział, gdzie jest Stobnica. Dziś mówi o niej cała Polska. W tym przypadku sława chyba jednak nie cieszy?

– Piotr Woszczyk, wiceburmistrz gminy Oborniki: Ja się ciszę, że nasza gmina jest reklamowana, ale wolałbym, żeby była reklamowana w sposób pozytywny, bo dzieje się tutaj wiele ciekawych rzeczy. Budujemy np. piękną ścieżkę krajoznawczą, na którą dostaliśmy największe dofinansowanie z urzędu marszałkowskiego. O tym media nie pisały, nie chciały przyjechać, żeby zrobić materiał, a teraz nie ma godziny, żeby ktoś nie dzwonił. Dziś, jak wybuchła Stobnica Gate, zwracają się na nas oczy całej Polski.

-No właśnie – oczy całej Polski zwracają się na Stobnicę dopiero dziś, a przecież budowa zamku na wodzie nie zaczęła się wczoraj. Ta inwestycja powstaje już kilka lat.

– Wszystko zaczęło się w czerwcu 2009 r., gdy burmistrzem była pani Anna Ryszewska – nie mówię o tym, by umywać ręce, to czysta faktografia.Inwestor – firma pana Nowaka, człowieka mi zupełnie nieznanego – złożyła wniosek o plan miejscowy. Następnie podjęto uchwałę intencyjną w sprawie przystąpienia do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Po niej zostały wysłane zapytania do wszystkich stosownych instytucji, a więc: Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Lasów Państwowych, CBA, wojewody, marszałka, Sanepidu, starosty, Gaz Systemu, Sił Zbrojnych, bo w okolicy mamy, do agencji lotniczej bo to 30 km do Poznania, konserwatora zabytków. Przepraszam, jeśli kogoś pominąłem.Generalnie można powiedzieć, że zapytanie o opinię wysłane zostało wszędzie, gdzie można było je wysłać.W kwietniu 2010 r. Gminna Komisja Urbanistyczno – Architektoniczna pozytywnie zaopiniowała projekt planu, czyli dała dalsze światło do procedowania. W maju 2010 r. przesłano go ponownie do opiniowana, w tym także do RDOŚ-u w Poznaniu. I postępowanie się toczyło.

-Jakie były opinie instytucji, które pan wymienił?

– Najczęściej nie było akceptu cichego, to znaczy, że były zgody. W listopadzie 2010 r. przyszła do urzędu decyzja marszałka województwa wielkopolskiego w sprawie wyrażenia zgody na przeznaczenie terenu na cele nierolnicze i nieleśne. W międzyczasie oficjalnie mój poprzednik, wiceburmistrz Obornik, wysłał zapytanie do marszałka, czy istnieje możliwość odrolnienia 2,69 ha z obszaru 54 ha, to jest mniej więcej 6 proc. czynnej zabudowy. Marszałek to pytanie przekierował do Izby Rolniczej, która wydała pozytywną decyzję. W efekcie dostaliśmy pozytywną decyzję marszałka w sprawie wyrażenia zgody na wspomniane cele nierolnicze i nieleśne.Procedura miejscowego planu została przeprowadzona zgodnie z ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, projekt został wyłożony do publicznego wglądu, została przeprowadzona dyskusja publiczna, w wyznaczonym terminie nie wpłynęły żadne uwagi do projektu planu i w 2011 r. Rada Miejska w Obornikach uchwaliła plan. Zgodnie z procedurą został on przekazany do wojewody w celu sprawdzenia zgodności z prawem. Wojewoda wydał opinię stwierdzając, że plan dla 54 ha pozwala na zabudowę 6 proc. powierzchni całego terenu objętego planem. Na tej podstawie inwestor udał się do starostwa po pozwolenie na budowę.

-Wydaje się, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami. Tymczasem dziś do RDOŚ-u wkroczyło CBA…

– Postępowanie toczyło się od 2011 r. do 2015 r., to już poza nami, bo urząd miejski dalej tego nie kontroluje. Starosta wydał pozwolenie na budowę przy spełnieniu warunków po pozytywnej ocenie RDOŚ-u i Lasów Państwowych oraz innych instytucji, i w 2015 r. inwestor przystąpił do budowy.Tymczasem przychodzi rok 2018 i wybucha jakaś burza. Ze strony samorządu obornickiego, burmistrz robi wszystko, by sprawę dodatkowo wyjaśnić. Wraz ze starostą analizują całą dokumentację dotyczącą pozwoleń na budowę, by ustalić, czy istnieją jakiekolwiek przesłanki, że owa niegodność zagospodarowania wyspy, która tam powstała, wykracza poza cel zabudowy złożony u starosty. Zainteresowało się tym także ministerstwo. I bardzo dobrze.

-Czyli obornicki magistrat jest spokojny.

– W tej chwili trwa swoista batalia, padają pytania, kto podjął decyzję, czy burmistrz był przytomny? Jeżeli inwestor, bez względu czy to jest na obszarze Natura 2000, czy w jakimkolwiek innym miejscu w Polsce, jest zainteresowany inwestycją, czy ja, czy mój poprzednik, musi wszcząć postępowanie, bo w przeciwnym razie może być oskarżony o bezczynność.Ja nie chcę na nikogo przerzucać odpowiedzialności, ale powstaje tu proste pytanie – gdzie był wojewoda, gdzie był marszałek? Przecież oni oceniali zgodność miejscowego planu, został on przekazany do opiniowania do wszystkich instytucji. Część z nich zachowała akcept milczący, czyli wyraziła zgodę. Lasy piszą wyraźnie w decyzji, że nie widzą żadnego zagrożenia, RDOŚ z Poznania przychyla się pozytywnie do decyzji, to ja się pytam – co więcej ma jeszcze w tej kwestii zrobić burmistrz?

– Wspomniał pan o Naturze 2000. Od lat toczy się dyskusja dotycząca ewentualnych, czy oczekiwanych przez samorząd rekompensat za utracone dochody wynikające z ograniczeń związanych z wprowadzeniem różnych form ochrony przyrody. Obornik też ten problem dotyczy?

– To dotyczy głównie wschodniej Polski, gdzie samorządy nie mają w związku z tymi ograniczeniami podstaw do prowadzenia działalności gospodarczej. Mają piękne tereny, ale gminy są poszkodowane, bo nie mogą powstawać nowe miejsca pracy. Pracą wyłącznie w leśnictwie czy w gospodarce agroturystycznej nie załatają problemów. Tym bardziej, że jak pokazują najnowsze dane, Polska ma tylko 6 proc. PKB z turystyki.

 

U nas też ten problem występuje, ale w mniejszym stopniu, staramy się jak najlepiej wykorzystywać atuty naszego położenia. Ok. 2/3 powiatu obornickiego to są tereny leśne, przy czym gmina Oborniki jest najbardziej zurbanizowaną i rozwojową, co jest związane z niewielką odległością od Poznania.Wykorzystujemy walory krajobrazowe do rozwoju turystyki pieszej i rowerowej, kajakarstwa, motocrossu i innych sportów, zresztą gmina Oborniki sportem stoi. Naszym atutem jest agroturystka, która cieszy się ogromnym powodzeniem wśród mieszkańców powiatu poznańskiego.

-A teraz również ogromnym zainteresowaniem całego kraju.

– Temat został wywołany domniemaną inwestycją Kulczyków. Dokumenty jasno pokazują, kto jest inwestorem, przecież to można sprawdzić w postępowaniu publicznym, z imienia i nazwiska. To wszystko jest do zweryfikowania, a robi się jakieś wybiegi sugerując, że ktoś miał w tym jakiś udział. Ja bym w to tak daleko nie szedł.

-Niestety nic tak nie szkodzi wizerunkowi gminy jak nieuzasadnione afery, która tak naprawdę aferami nie są.  Abstrahując od tego, czy afera jest uzasadniona czy nie – to zweryfikują odpowiednie służby – sama inwestycja wydaje się atrakcyjna. Zamek na wodzie, to brzmi dumnie. Ja na przykład chciałabym go zobaczyć.

– To może być atrakcja, nie mnie natomiast oceniać tę inwestycję, nie jestem fachowcem w dziedzinie budowlanej. Staraniem burmistrza jest to, żeby stwierdzić, czy nie zostały złamane zapisy uchwały podjętej przez radę. Gdyby – hipotetycznie – okazało, że tak się stało, wiadomo, że są organy, które są wstanie nakazać nawet rozbiórkę obiektu. Ale to nie są kompetencje ani rady, ani burmistrza.

Źródło: portalsamorzadowy.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wiceburmistrz Piotr Woszczyk
x

Zobasz także

Unikatowy adres: Sucha 5A

Rozmowa z mgr inż. Natalią Jakubiak, koordynatorką procesu projektowego i budowlanego inwestycji przy ulicy Suchej ...

Willa wkomponowana w Wąsosz

Michał Urbański, specjalista do spraw planowania przestrzennego spółki „Urbania” W pierwszy dzień Wiosny 2018 r. ...

Podatek na drogi to mydlenie oczu

Rozmowa z Janem Grabkowskim, starostą poznańskim Dziś powiat poznański zgarnął największą dotację z puli wojewody ...

Zmniejszamy biurokrację i szukamy mieszkań pod wynajem

Rozmowa Arkadiuszem Stasicą, prezesem Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych w Poznaniu Od końca sierpnia, kiedy zakończy ...

Polityka mieszkaniowa jest działaniem prorozwojowym

Rozmowa z Tomaszem Lewandowskim, przewodniczącym komisji gospodarki komunalnej i polityki mieszkaniowej w Radzie Miasta Poznania ...