Działkowe pompy, dzięki którym na wielu ogródkach działkowych jest dostęp do bieżącej wody, mogą stać się niebawem instalacją, której posiadanie związane będzie z dodatkowymi regularnymi kosztami. Urzędnicy doszukali się rozbieżności przepisów i praktyki, co może skutkować opłatami albo karami za złamanie prawa.
„Abisynki”, czyli niewielkie studzienki, z których woda pozyskiwana jest przy użyciu hydraulicznych, ręcznych pomp, powszechnie kopano na pracowniczych lub rodzinnych ogrodach działkowych. Czasem ogrodnicza społeczność dzieliła się jednym ujęciem wody, a czasem każdy z działkowców zlecał własne wiercenia głębinowe.
Użytkownicy na ogół wykorzystywali wodę do podlewania grządek. Jednak, jak donosi portal bielsko.biała.pl, jest to niezgodne z prawem. Przepisy dopuszczają bowiem bezpłatne korzystanie z wody z ujęcia przez właściciela gruntów. Jedynym warunkiem jest limit. Nie można pobierać wody więcej niż 5 metrów sześciennych na dobę.
Legalizacja studzienek albo kary
Najprawdopodobniej tych wartości trzyma się większość gospodarzy działek, bo mało który z nich potrzebuje przemysłowych ilości wody. Problem jest jednak w tym, że działkowcy nie są właścicielami gruntu, nawet wówczas, gdy od wielu lat gospodarują na swoich grządkach i czują się u siebie.