W kwietniu stopa bezrobocia w Polsce była najniższa w historii kraju. Mimo to codziennie na nielegalnych giełdach setki bezrobotnych czekają
na niepewną pracę na czarno. Wielu ma długi i to dla nich jedyna szansa na to, by zobaczyć jakiekolwiek pieniądze.W 2017 roku liczba wolnych miejsc pracy przekroczyła 117 tys. W wielu branżach rąk do pracy brakuje, w cenie są m.in. budowlańcy. Nawet Ukraińców, którzy od czterech lat bardzo chętnie i masowo przyjeżdżają do pracy w Polsce, zaczyna brakować. Dane konfrontujemy z rzeczywistością i idziemy na działającą od wielu lat giełdę pracy w Piasecznie. Kilkaset osób, głównie obcokrajowców, czeka tam na nielegalną pracę. Pytam dlaczego.
– Jestem w Polsce nielegalnie – słyszę najczęściej. – Skończyło mi się pozwolenie na pracę, a chciałem zostać. Dalej na zachód już nie pojadę, bo tam częściej kontrolują. A w Polsce spokojnie – mówi Andriej. Ma polskie korzenie, urodził się na Ukrainie.
Praca na czarno to dla Ukraińców przebywających w Polsce nielegalnie jedyna szansa na przeżycie. Na Ukrainę nie chcą wracać, bo tam nawet o taką pracę jest znacznie trudniej i zarobki są znacznie mniejsze. – No i wojna – mówi cicho Andriej.
– Ten potężny napływ Ukraińców do pracy wydarzył się w Polsce trochę przypadkiem – ocenia Andrzej Kubisiak z Work Service. – W 2014 roku weszły przepisy, które pozwalały na bardzo łatwy przyjazd do pracy sezonowej. Chodziło przede wszystkim o wsparcie branży rolniczej, w której brakowało pracowników. Tymczasem okazało się, że za chwilę zaczęło brakować pracowników w wielu innych branżach.
Obcokrajowcy, którzy przyjechali do Polski na półroczną pracę sezonową, nie byli później kontrolowani. Po zmianie miejsca pracy, człowiek znikał z rejestru. – Nie było kontroli nad tym, co się z takim człowiekiem dzieje i niestety zdarzały się przypadki, że ci pracownicy byli wykorzystywani – mówi Kubisiak. – Szli do innej pracy, bo ktoś skusił ich trochę lepszą stawką, tam byli zatrudniani bez umowy, bez kontroli, w złych warunkach.
Zdarzały się przypadki na tyle drastyczne, że skończyły się oskarżeniem o handel ludźmi, jak np. historia agencji zatrudniającej pracowników za głodowe stawki i zamykająca ich w piwnicy.
Autor: Witold Ziomek
Źródło:money.pl, Grupa Wirtualna Polska