Obecne zamrożenie cen energii dla odbiorców indywidualnych na dłuższą metę jest nie do utrzymania. Trudno sobie wyobrazić, że w sposób ciągły będzie się dopłacać do konsumpcji energii. Warto dać zapowiedź, że urealnimy ceny energii np. w perspektywie dwóch lat, co znaczy, że mamy czas na to, by się do tego dobrze przygotować – mówi WNP.PL Adam Szafrański, były prezes URE, który w 2007 r. chciał uwolnić rynek energii. Za to został szybko odwołany.
Zamrożenie cen energii było gwałtowną i szybką reakcją wynikającą z bieżącej potrzeby politycznej i społecznej. Wzrost cen energii o 30-40 proc. w sprzedaży detalicznej jest nieakceptowalny społecznie .
Trzeba zaproponować realną ścieżkę wzrostów cen energii, aż do momentu, kiedy ceny będą rynkowe, to znaczy, kiedy ceny detaliczne będą powiązane z cenami hurtowymi.
W tzw. ustawie prądowej z 28 grudnia 2018 r. są również zapisy bardzo pozytywne, jak obniżenie podatku akcyzowego na energię oraz znaczne obniżenie opłaty przejściowej wynikającej z likwidacji KDT.
Obecne zamieszanie związane z cenami energii nie jest oczywiście jedynym zawirowaniem w historii polskiego rynku energii. Równie ważne zdarzenie miało miejsce pod koniec 2007 r. Wtedy to ówczesny prezes URE Adam Szafrański postanowił uwolnić całkowicie rynek energii w Polsce i zwolnił sprzedawców energii z obowiązku przedkładania do zatwierdzania taryf na sprzedaż energii odbiorcom indywidualnym. Ceny miały być całkowicie wolne od 1 stycznia 2008 r.
Po podjęciu tej decyzji Adam Szafrański został szybko odwołany ze swojej funkcji przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Decyzja o uwolnieniu rynku została cofnięta, a spółki obrotu do dziś muszą zatwierdzać u prezesa URE taryfy na sprzedaż energii odbiorcom indywidualnym.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział pilną nowelizację ustawy zamrażającej ceny energii elektrycznej na poziomie z 2018 roku.
- W 2007 r., kiedy nastąpiło uwolnienie cen energii, również była natychmiastowa i nerwowa reakcja. Politycy boją się liberalizacji jak ognia. W 2007 r. sytuacja było nieco inna niż obecnie, gdyż nie było takiego ryzyka wzrostu cen. Wtedy był dobry moment na to, aby całkowicie zliberalizować rynek energii i pozwolić działać konkurencji. W obecnej sytuacji można zrozumieć rząd, ponieważ wzrost cen energii elektrycznej o 30-40 proc. w sprzedaży detalicznej, jak zapowiadano, społecznie jest nieakceptowalny – mówi WNP.PL Adam Szafrański, obecnie pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego.
Źródło:portalsamorzadowy.pl