Rząd dwa lata temu postanowił przesadzić Polaków do samochodów na prąd i przystąpił do elektrycznego pościgu za resztą świata.
Jak na razie jednak nie pędzimy w tym kierunku tak szybko, jak można by się spodziewać po autach zasilanych z gniazdka. Zadanie wdrożenia w życie rządowego planu stworzenia „narodowego elektryka” powierzono nowej spółce ElectroMobility Poland (EMP), powołanej do życia przez cztery państwowe koncerny energetyczne – PGE Polska Grupa Energetyczna, Energa, Enea oraz Tauron Polska Energia. Ta ogłosiła konkurs na projekt karoserii, a w regulaminie wymagania postawiono jasno: samochód nie może mieć więcej niż 3,75 m długości (to niewiele mniej niż Renault Zoe czy BMW i3), a na jednej baterii ma przejechać ok. 150 km. Tym samym uznano, że pierwszym narodowym autem ma być samochód miejski – o małym zasięgu i niewielkich rozmiarach. Uzasadniano to problemami z parkowaniem w dużych aglomeracjach, które, zdaniem EMP, będą jeszcze przybierać na sile.
Auta elektryczne bez dodatkowych preferencji
Wreszcie jesienią zeszłego roku, po wybraniu czterech projektów stylistycznych, odbyła się gala z nagrodami dla ich autorów – każdy z rąk ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego otrzymał po 50 tys. zł plus dyplom i szklaną statuetkę. Po drodze spółka zdążyła jeszcze zmienić prezesa. Wiosną rada nadzorcza w miejsce szefującego firmie od października 2016 r. Macieja Kościa powołała Piotra Zarembę, który do chwili nominacji pełnił tam funkcję dyrektora generalnego. I tak po roszadach personalnych sprawa polskiego elektryka… przycichła. Postanowiliśmy sprawdzić, czego EMP do tej pory dokonała w sprawie wdrożenia do produkcji e-auta.
Złożone przedsięwzięcie
– Dotychczas prowadzone działania spółki pozwoliły m.in. na ocenę potencjału inżynierskiego, produkcyjnego i biznesowego podmiotów funkcjonujących na polskim rynku – informuje Aleksandra Baldys, rzeczniczka ElectroMobility Poland. Twierdzi, że obecnie w firmie trwa jeden z najważniejszych procesów, a są to „prace techniczne realizowane przez zespół doświadczonych specjalistów”. Nad projektem e-auta mają głowić się zarówno inżynierowie i konstruktorzy, którzy brali udział we wcześniejszym postępowaniu organizowanym przez spółkę, jak i nowi fachowcy. Kiedy więc ujrzymy pierwszy prototyp? – Proces budowy polskiego samochodu elektrycznego jest przedsięwzięciem bardzo złożonym i wymagającym szerokiej analizy – mówi Baldys. Wcześniej spółka ogłosiła, że jeżdżący funkcjonalny prototyp e-auta pojawi się w połowie 2019 r., a seryjna produkcja ruszy w 2022 r. Terminy pozostają bez zmian.
*****
Elektromobilność – nasze najsłabsze ogniwo narodowe
Naukowcy mówią wprost: jeśli chcemy być liczącym się graczem na rynku pojazdów elektrycznych, musimy zainwestować w produkcję własnych ogniw. I to najlepiej na rodzimej technologii.
Na początek zagadka: dlaczego samochód elektryczny, chociaż składa się z mniejszej liczby części niż spalinowy, jest droższy? Odpowiedź: baterie. Przynajmniej przy obecnym stanie technologii ogniw litowo-jonowych. To oznacza, że każdy, kto chce wejść na rynek aut podłączanych do gniazdka, musi się zmierzyć z problemem zabezpieczenia dostaw tego kluczowego komponentu.
Samorządy otrzymają 10 mld zł na elektromobilność
– To jest produkt strategiczny. Kiedyś rządził ten, kto miał ropę. Teraz będą rządzili ci, którzy będą produkować ogniwa – mówi dr hab. Marcin Molenda z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który od wielu lat zajmuje się tą technologią. – Własne ogniwa dają niezależność zarówno od dostawców gotowych rozwiązań, jak i od dostawców surowców – wtóruje dr hab. inż. Marek Marcinek z Politechniki Warszawskiej.
Więcej na gazetaprawna.pl skąd pochodzi informacja