Rozwiązanie prywatnych TBS-ów to pomysł radykalny, ale kuszący – mówi serwisowi PortalSamorzadowy.pl. Marcin Błach, dyrektor departamentu mieszkalnictwa w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju Trwają prace nad szczegółami nowej ustawy „mieszkaniowej”. Ma ona m.in. pomóc najemcom i partycypantom TBS-ów w wykupie mieszkań.
TBS-y mają obecnie prawie 100 tys. mieszkań (fot. Pixabay.com) MIiR przygotowało dla samorządów szereg instrumentów mających wspierać budownictwo społeczne. Powstał już zespół do walki z sytuacjami patologicznymi w TBS-ach. Motywami przewodnimi prac na nową ustawą „mieszkaniową” jest własność i pomoc samorządom – mówią urzędnicy ministerstwa.
Od blisko 25 lat w Polsce powstają mieszkania w ramach towarzystw budownictwa społecznego (TBS). Przepisy regulujące powstawanie takich mieszkań również powstały ćwierć wieku temu, a zmiany, które w nich następowały, nie były konsultowane z najemcami – współinwestorami mieszkań, a właścicielami mieszkań, czyli TBS-ami. Według tych pierwszych doprowadziło to do występujących w towarzystwach patologii. Sytuację tę ma zmienić nowa ustawa o mieszkalnictwie, po raz pierwszy konsultowana ze stroną społeczną.
W Polsce towarzystwa budownictwa społecznego mają dziś prawie 100 tys. mieszkań. Działają one w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, spółki akcyjnej lub spółdzielni osób prawnych. Działalność inwestycyjna TBS-ów jest finansowana przy udziale kredytu z Banku Gospodarstwa Krajowego lub innego banku komercyjnego, własnych środków TBS-ów, dotacji z budżetu gminy oraz – co jest równie ważne – zwrotnej partycypacji najemców. Jak się okazuje, to oni do tej pory mieli najmniej do powiedzenia.
Sytuacje patologiczne
- Gdy pod koniec 90. chodziliśmy na spotkania z przedstawicielami TBS-ów, wówczas dopiero się organizujących, przedstawiano nam ofertę taką, że my wpłacamy 30 proc. wartości mieszkania i przez 30 lat będziemy spłacać resztę za pomocą podwyższonego czynszu. Zaś po tych 30 latach staniemy się właścicielami takich mieszkań – mówi serwisowi PortalSamorzadowy.pl przedstawiciel stowarzyszenia partycypantów i najemców TBS.
I choć założenie TBS-ów było inne (chodziło o mieszkania na wynajem o umiarkowanych czynszach dla osób o średnich dochodach), w budowanych przez prywatnych inwestorów TBS-ach takie rzeczy obiecywano. Według badań, jakie przeprowadziły wewnątrz członków swoich organizacji stowarzyszenia najemców i partycypantów, aż 40 proc. mieszkańców TBS-ów jest przekonanych, że po 30 latach zostaną właścicielami mieszkań, w których żyją, choć nic takiego nie maja na papierze.
- Wystarczy wejść do takiego domu i spytać ludzi – mówi nam przedstawiciel „Naszego bloku”, jednego z wielu stowarzyszeń reprezentujących partycypantów TBS. – To były czasy, w których ludziom jeszcze się ufało. Nikt nie wertował ustaw, nie sprawdzał, społeczeństwo było mniej oczytane, szczególnie w kręgach osób średnio zarabiających, z których mu się przecież wywodzimy – dodaje.
Czas mijał, ludzie płacili podwyższone czynsze, a zmiany w przepisach, jeśli były wprowadzane, konsultowane były nie z najemcami, a właścicielami budynków. To – zdaniem wielu z nich – doprowadziło do sytuacji patologicznych. – Niektóre TBS-y żeby spłacać szybciej swoje kredyty, ograniczyły całkowicie koszty swojego działania. – Idą po linii najmniejszego oporu: zatrudniają np. najtańszych sprzątaczy, budynki, niektóre prawie 20-letnie, zwyczajnie niszczeją, nie są naprawiane, remonty przeprowadzane są tylko w ostateczności. Nie ma też żadnej kontroli nad tym, żeby ta sytuacje zmienić – mówi przedstawiciel stowarzyszenia „Nasz blok”.