Nie mógł kupić zamku, więc zbudował

Przed rokiem prokuratura oskarżyła sześć osób, w tym głównego inwestora Pawła N. To były lekarz, dziś biznesmen, dorobił się na firmie odzieżowej Solar. Jego znajomi opowiadali nam, że od dawna chciał mieć zamek. A ponieważ nie mógł kupić, to postanowił zbudować.

Prokuratura uznała, że inwestycja zagrażała środowisku, a biznesmen posłużył się dokumentem poświadczającym nieprawdę – zaniżył powierzchnię inwestycji. Dzięki temu skorzystał z uproszczonej procedury – nie musiał starać się o decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji.

Proces w sprawie budowy zamku od roku się nie rozpoczął. Akta krążą między kolejnymi sądami jak kukułcze jajo.

Najpierw sprawą miał zająć się sąd na poznańskim Grunwaldzie, ale uznał się za niewłaściwy. Wysłał akta do sądu na poznańskim Starym Mieście. Ten sąd także stwierdził, że sprawa nie należy do jego kompetencji. I wysłał akta do sądu w Obornikach – najbliżej gigantycznego zamku.

W Obornikach również nie chcieli sądzić oskarżonych. Argument był jeden: skoro śledztwo prowadziła prokuratura w Poznaniu, to niech proces także prowadzi sąd w Poznaniu.

Spór musiał rozstrzygnąć Sąd Okręgowy w Poznaniu. Zdecydował, że proces ma toczyć się jednak w Obornikach – bo to na tamtym terenie popełniono większość zarzucanych przez prokuraturę przestępstw. Decyzja była ostateczna.

Sąd w Obornikach chce się pozbyć sprawy

Gdy wydawało się, że proces już za chwilę się rozpocznie, sąd w Obornikach postanowił raz jeszcze pozbyć się sprawy. Tym razem poprosił Sąd Najwyższy o przeniesienie sprawy do innego sądu. Prawo daje taką możliwość ze względu na „dobro wymiaru sprawiedliwości”. Zwykle chodzi o uniknięcie sytuacji, w której miejscowy sąd mógłby być odbierany przez opinię publiczną jako nieobiektywny.

Sąd w Obornikach nie podniósł jednak tego argumentu. Prośbę o przeniesienie sprawy uzasadnił inaczej.

Po pierwsze, powołał się na warunki lokalowe – największa sala rozpraw w Obornikach ma 40 m kw., zaś samych oskarżonych w procesie jest sześciu, do tego dojdą ich obrońcy, a z pewnością także dziennikarze, którzy będą chcieli relacjonować proces. Sąd w Obornikach mógłby wynająć największą salę w poznańskim sądzie, ale wtedy sędzia i protokolant musieliby jeździć na rozprawy do Poznania.

Po drugie, sąd w Obornikach podnosi, że jego pracownicy komentują sprawę budowy zamku w Stobnicy, dlatego lepiej by było, gdyby proces toczył się w innym mieście. We wniosku pada też stwierdzenie, że jedną z pracownic sądu łączy wieloletnia znajomość z jednym z oskarżonych. Nie podano jednak żadnych szczegółów.

Biznesmen od zamku miał duże wpływy

Jeden z poznańskich sędziów, zastrzegając anonimowość, mówi nam: – To dość dziwne argumenty. Po pierwsze, w każdym sądzie pracownicy rozmawiają między sobą o głośnych, medialnych sprawach. Tak było choćby przy sprawie śmierci Ewy Tylman zaginionej w centrum Poznania. Po drugie, wyrok wydaje sędzia, a nie pracownik sekretariatu, więc nawet ewentualna znajomość z oskarżonym nie powoduje, że można automatycznie podejrzewać sąd o brak obiektywizmu.

Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który zezwolił na budowę zamku, zmieniano z kolei w niezwykłym trybie. To inwestor, a nie urzędnicy, przygotował projekt nowego planu, a następnie przekazał gminie jako darowiznę. Śledczy nie znaleźli dowodów, by korzystna dla inwestora zmiana planu była wynikiem korupcji.

Sąd nie może uciekać

Razem z inwestorem na ławie oskarżonych zasiądą urzędnicy starostwa w Obornikach. Prokuratura uważa, że nie zweryfikowali rzetelnie dokumentów, które przedstawił inwestor. Oskarżono także inspektorki nadzoru budowlanego z Obornik, które nie wstrzymały budowy zamku, mimo że były ku temu podstawy. W protokole przeprowadzonej kontroli miały natomiast poświadczyć nieprawdę.

Sąd w Obornikach we wniosku o przeniesienie sprawy nie powołuje się jednak na pozycje zawodowe i wpływy oskarżonych. Jeden z sędziów zauważa: – To zrozumiałe, nie można się na to powoływać. Sądy rejonowe często prowadzą sprawy miejscowych urzędników czy biznesmenów. Nie mogą przed tym uciekać.

Na razie nie wiadomo, kiedy Sąd Najwyższy rozpozna wniosek sądu w Obornikach. Jego decyzja będzie jednak ostateczna. Jest zatem szansa, że w przyszłym roku proces w końcu się zacznie.

Za wyborcza.pl